Rodzina zapraszała mnie na wesela z bratem, żeby zaoszczędzić na miejscach. Uważali, że i tak nikogo sobie nie znajdę
Rodzinne wesela były dla mnie koszmarem. Zawsze sadzali mnie z bratem, żeby „zaoszczędzić na miejscu”. Nie obchodziło ich, że czułem się jak piąte koło u wozu…
Aż do jednego przyjęcia, kiedy to wszystko się zmieniło. Tym razem nie miałem zamiaru pozwolić im mnie upokorzyć. To, co wydarzyło się potem, wprawiło wszystkich w osłupienie…
Rodzinny zwyczaj, który mnie bolał
Rodzinne wesela były dla mnie zawsze tematem drażliwym. Każdy zaproszony miał swoje miejsce, partnera, a ja? Mnie od lat sadzano z moim bratem. „Po co płacić za dodatkowe miejsce, skoro i tak nie masz dziewczyny?” – słyszałem regularnie, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Wszyscy udawali, że to w porządku, ale ja czułem, że to upokorzenie.
Pamiętam szczególnie jedno wesele. Panna młoda, moja kuzynka, uśmiechnęła się słodko i powiedziała: „Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, ale musieliśmy ciąć koszty, więc posadziliśmy cię z Krzyśkiem”. Było to tak obcesowe, że ledwo się powstrzymałem, żeby nie wstać i nie wyjść.
Ostatnie zaproszenie
Kiedy przyszło kolejne zaproszenie na wesele, tym razem od mojej drugiej kuzynki, postanowiłem, że to będzie ostatni raz, kiedy dam się tak traktować. Zerknąłem na kartkę: „Zapraszamy Cię i Krzyśka razem”. Nawet nie próbowali tego ukryć. To był dla mnie moment przełomowy.
Wiedziałem, że muszę coś z tym zrobić. Ale jak pokazać rodzinie, że zasługuję na szacunek, a jednocześnie nie zepsuć całego wesela? Wtedy przyszedł mi do głowy pomysł, który miał być ostatecznym ciosem w ich hipokryzję.
Niespodziewana decyzja
Kilka dni przed weselem zadzwoniłem do kuzynki. „Przyjdę z osobą towarzyszącą” – powiedziałem stanowczo. Po drugiej stronie zapanowała niezręczna cisza. „Ale… z kim? Przecież zawsze przychodzisz sam” – zapytała z niedowierzaniem. „Tym razem będzie inaczej” – uciąłem.
W dzień wesela wszedłem do sali z najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widzieliście. Była to moja koleżanka ze studiów, która zgodziła się mi towarzyszyć jako część mojego planu. Rodzina wpatrywała się w nas z otwartymi ustami. Kuzynka rzuciła mi chłodne spojrzenie, a jej matka nawet nie próbowała ukryć zdziwienia.
Prawda wychodzi na jaw
Wieczór przebiegał spokojnie, dopóki brat nie postanowił „zapytać” mnie o coś przy stole. „To naprawdę twoja dziewczyna, czy tylko zapłaciłeś jej, żeby przyszła?” – rzucił z kpiną. Wszyscy spojrzeli na mnie, a ja wiedziałem, że to idealny moment, żeby ujawnić całą prawdę.
„Nie, to nie jest moja dziewczyna” – powiedziałem spokojnie. „Ale musiałem pokazać wam, że zasługuję na szacunek. Od lat traktujecie mnie, jakbym był kimś gorszym, bo nie mam partnerki. A dziś chcę, żebyście przestali mnie oceniać przez ten pryzmat.”
Zapadła cisza. Widać było, że rodzina nie spodziewała się takiej reakcji. Kuzynka, której wesele było powodem całej tej sytuacji, spojrzała na mnie i powiedziała cicho: „Nie zdawałam sobie sprawy, że to tak odbierasz. Przepraszam.”